BÁLINT BALASSI - POEZJE
- BALASSI BÁLINT VERSEI LENGYELÜL -

1-10 I 11-20 I 21-30 I 31-40 I 41-51 I 52-60 I 61-66
POSŁOWIE I SPIS RZECZY

<<< I

   
<<<<<<

POSŁOWIE

Bálint Balassi był najwybitniejszą indywidualnością pisarską węgierskiego Renesansu, najznakomitszym lirykiem doby starowęgierskiej, poetą uprawiającym z dobrym rezultatem również inne dziedziny twórczości, wszystko już konsekwentnie w języku węgierskim (tylko tytuły wierszy powierzał niekiedy łacinie). Poezja Balassiego sięga korzeniami węgierskiego dorobku średniowiecznego i wczesnorenesansowego. Przy tym wszakże zdradza mocne koneksje z literaturą współczesnej Europy, i tej środkowo-wschodniej, i tej zachodnio-południowej, zwłaszcza włoskiej. Te dwie tradycje, rodzima i obca (ta druga wzbogacona jeszcze biblijną i antyczną), pod piórem autora obdarzonego niezwykłym talentem zaowocowały poezją, która zaważyła na późniejszych kształtach liryki węgierskiej. Pisarza takiej rangi łączyły z Polską i z naszą literaturą przeróżne związki i analogie.

Balassi urodził się 20 października 1554 roku w rodzie możnowładczym, osiadłym w dobrach na graniczących z Polską dawnych północnych Węgrzech. Pierwsze nauki pobierał w domu, pod okiem starannie dobranych mentorów. Kontynuował je w Niemczech, m.in. w Norymberdze (1565). Nie zachowały się natomiast źródłowe ślady studiów czy nawet tylko pobytu młodego Bálinta we Włoszech, w Padwie (pojawia się ona w jego biografii wśród nie udokumentowanych domysłów). Niebawem jednak los miał rzucić Balassiego po raz pierwszy do Polski.

Otóż ojciec poety, János, oskarżony o udział w spisku przeciw Habsburgom, uszedł z rodziną do Polski (1570). Tutaj, u schyłku panowania Zygmunta Augusta, w posiadłościach rodowych (Odrzykoń z Kamieńcem nie opodal Krosna, z czasem upamiętnione przez Seweryna Goszczyńskiego w Królu zamczyska, a także Żmigród nad Wisłoką między Duklą a Jasłem), w kalwińskim Rymanowie u Jana Sienieńskiego, na dworach małopolskich, w stołecznym Krakowie - Bálint spędził parę lat. Szczegółów tej wyprawy nie znamy wielu: brał udział w miejscowym życiu towarzyskim, może zdobywał pierwsze doświadczenia miłosne.

Z całą pewnością zaś Balassi właśnie wtedy gromadził wczesne doświadczenia pisarskie. Są przesłanki pozwalające twierdzić, że czytywał po polsku (pomocna w tym zrazu mogła mu być znajomość języka słowackiego). Musiał mieć w ręku na przykład Psałterz Dawida w kalwińskiej wersji Jakuba Lubelczyka (1558). Była to pierwsza polska wierszowana parafraza 'arcydzieła starotestamentowego, szczególnie urozmaicona wersyfikacyjnie (nie przeszedł obok niej obojętnie nawet Jan Kochanowski). Węgierski adept sztuki poetyckiej zaczerpnął stamtąd jeden ze swoich wcześniejszych liryków religijnych, zdradzając od razu i talent poetycki, i sprawność translatorską. W Polsce zapewne powstało pierwsze większe dziełko Balassiego - konsolacyjne medytacje religijne przyswojone węgierszczyźnie z niemieckiej prozy pastora alzackiego, Michaela Bocka. A w każdym razie - jako jedyne wytłoczone za życia autora - opuściło ono krakowską typografię kalwińską Macieja Wierzbięty (1572). W tymże samym roku osiemnastoletni debiutant, nawiązawszy bliskie kontakty wśród kalwinów małopolskich, powrócił na Węgry.

Następną poważną zmianę w życiu Bálinta przyniósł rok 1575. Wtedy to, uczestnicząc z woli ojca w walkach wewnętrznych w Siedmiogrodzie po stronie cesarskiej, dostał się do niewoli Stefana Batorego, od niedawna zasiadającego na tamtejszym tronie. Jeniec, przez rodzinę matki spowinowacony zresztą z nowym władcą, trafił rychło na dwór książęcy. Tam, w głównym podówczas ośrodku węgierskiego życia narodowego, tętniącym żywym rytmem towarzyskim i kulturalnym, mocno italianizującym, dopełniał w różnych kierunkach swojej edukacji, rozwijając też twórczość poetycką. W Siedmiogrodzie miał również okazję stykać się z kulturą polską i polsko-włoską, a to dzięki panowaniu niedawno zmarłego księcia Jana Zygmunta Zápolyi, syna Izabeli Jagiellonki a wnuka Bony.

Z Siedmiogrodu Balassi wyruszył po raz wtóry do Polski, tym razem u boku Batorego. Na przełomie kwietnia i maja roku 1576 towarzyszył królowi Stefanowi podczas uroczystego wjazdu do Krakowa, asystował przy ceremoniach koronacyjnych, a następnie podążył za monarchą w wyprawie wojennej pod Gdańsk, skąd nagle pospieszył z powrotem na Węgry (czerwiec 1577), wzywany przez pilne sprawy rodzinne i majątkowe. O tym drugim, ponad rocznym pobycie w Polsce, wiemy już nieco więcej. Balassi przemyśliwał o karierze żołnierskiej: zaciągnął się na cztery lata do wojsk batoriańskich. Nie stronił też od beztroskich rozrywek dworskich, o czym błogo wspomniał w jednym z listów.

Powinności żołnierskie i towarzyskie zabawy ułatwiały nawiązywanie bliższych kontaktów z Polakami. Korespondencja, na przykład, wiedzie na trop serdecznych stosunków z rodem Kostków, nieobojętnych wobec pisarzy (por. Mikołaj Sęp Szarzyński). Przypuszcza się zasadnie, że Balassi poczynił teraz postępy w znajomości polszczyzny (mogło to ułatwiać śledzenie miejscowej literatury), że nad Wisłą korzystał z możliwości rozwijania swoich zainteresowań włoskich. Natomiast hipoteza o spotkaniu poety węgierskiego z Janem Kochanowskim, wówczas albo poprzednio, pozostaje domysłem atrakcyjnym wprawdzie, ale pozbawionym na razie podstaw.

Lata 1577-1589 spędził Balassi na Węgrzech. Zrazu zajął się porządkowaniem spraw rodzinnych i majątkowych, oddał się zabiegom o odzyskanie pełnego zaufania dworu cesarskiego. W żadnym z tych poczynań wszakże nie osiągnął sukcesu. Z wywołanej niepowodzeniami depresji wyrwała go w roku 1578 miłość do Anny Losonczy. Gwałtowne uczucie do starszej od poety mężatki nie mogło jednak doprowadzić do upragnionego małżeństwa. Toteż przygnębiony Balassi zamierzał w roku 1579 powrócić do Polski, by szukać zapomnienia w podejmowanej przez Batorego kampanii moskiewsko-inflanckiej, w wyprawie połockiej stanowiącej jej pierwszą fazę (wszak niedawno zobowiązał się był do czteroletniej służby wojskowej).

Gdy i tego nie udało się urzeczywistnić, zaciągnął się na lata 1579 - 1582 do twierdzy w Egerze (niebawem trafi tam również nasz Adam Czahrowski). W obronie tej warowni kresowej, bezustannie narażonej na zaciekłe ataki tureckie, Balassi odznaczył się niepospolitym męstwem. Kiedy wszakże, skutkiem niesnasek, porzucił żołnierkę, wpadł znowu w wir procesów i sporów majątkowych. Zdawało się, że małżeństwo położy kres borykaniu się z losem (1584 - 1585). Niefortunny związek jednak, zawarty pospiesznie ze świeżo owdowiałą partnerką, szybko się rozpadł. Uwikłany w sprawy sądowe i w skandale, przytłoczony niepowodzeniami, przeszedł poeta na katolicyzm (1586). W roku następnym, kiedy owdowiała Anna Losonczy, zaświtała nowa nadzieja. Konwersja jednak nie przyniosła ukojenia, a małżeństwo nie doszło do skutku. Te dwa wydarzenia zamknęły w biografii Balassiego dwunastolecie pisarsko najowocniejsze.

Wśród takich okoliczności życiowych, jesienią roku 1589 Balassi po raz trzeci wyruszył do Polski, teraz już pod berłem Zygmunta III Wazy. Jeden z bliskich mu współczesnych zanotował 29 września, że poeta "(...) całkowicie sam w nocy opuścił konno ojczyznę, kierując się ku Krakowowi. Pisał do mnie, że jeżeli wcześniej nie umrze, to przez cztery lata nie powróci na Węgry. (..) Polaków trapią bardzo Tatarzy i Turcy. Pozbawili oni życia pięć tysięcy osób, a domostw - aż trzydzieści tysięcy ludzi". W relacji tej przetrwało echo głośnego akurat najazdu tatarskiego a także przygotowywanej przez papiestwo i cesarstwo ligi antytureckiej. Sam Balassi zaś wręcz zapowiadał, że poświęci się już tylko... Atenie i Marsowi. Bogini mądrości - jak świadczą niektóre przedsięwzięcia pisarskie z okresu ostatniego pobytu nad Wisłą - rzeczywiście okazał się wierny. Wyprawy przeciw Turkom Polska nie podjęła, toteż mógł poczuć się zwolniony ze służby bogowi wojny. Marsa jednak miała zastąpić, i to szybko... Wenus, która na czas jakiś przywróciła równowagę nękanemu niepowodzeniami poecie.

Balassi, mianowicie, pierwszą jesień i zimę spędził w Dębnie między Brzeskiem a Wojniczem u swojego przyjaciela, Ferenca Wesselényiego, starosty lanckorońskiego, zaufanego faworyta Batorego. W przetrwałym do dzisiaj starym zamczysku, osnutym podaniem o niezwykłym uczuciu (jedna z jego średniowiecznych dziedziczek, pojmana w jasyr, miała poślubić Tatara, który przywrócił brance wolność, a sam przyjął wiarę chrześcijańską) - jak się niektórzy domyślają - przeżył poeta swoją ostatnią wielką miłość, namiętną i gwałtowną, półroczną zaledwie, ale płodną poetycko. Tym razem wybór miał paść na urodziwą Annę Szárkándy, którą jako wdowę po spolonizowanym Kacprze Bekieszu poślubił Wesselényi, nie bez namów ze strony króla Stefana i Jana Zamoyskiego.

Z Dębna Balassi dojeżdżał, a następnie przeniósł się do Krakowa, gdzie - jak donosił bratu w roku 1590 - "bez kłopotów i trosk spędzał czas przyjemnie w miłym towarzystwie panów i książąt". Domyślamy się, że mógł bywać w odziedziczonym przez Annę słynnym pałacyku "Pod Baranami" (u schyłku XVI wieku znajdowała się tam gospoda z wyszynkiem win węgierskich), że oddawał się rozrywkom w gronie miejscowych kurtyzan, że spotykał się z pisarzami (z Joachimem Bielskim, a może z Aleksandrem Gwagninem czy z Reinholdem Heidensteinem). Niewykluczone, że odwiedził Zamość, może z okazji pogrzebu Gryzeldy z Batorych Zamoyskiej, tuż przed połową roku 1590.

W każdym razie pod koniec tegoż roku Balassi pospieszył na północ, do Braniewa. Świeży konwertyta podążył do przyciągającego gości z wielu krajów kolegium jezuickiego, śladem licznie je wtedy odwiedzających katolików węgierskich. Słuchał też pewnie zachęt czy też korzystał z protekcji bratanka królewskiego, kardynała Andrzeja Batorego, który jako biskup warmiński sprawował pieczę nad tą pierwszą na ziemiach polskich placówką zakonną. "U Oceanu nad morskim (...) brzegiem" - jak to sam powiedział w jednym z wierszy "polskich" - oddał się pracy pisarskiej i studiom. Zachowana korespondencja świadczy, że podczas trzeciego pobytu w Polsce Balassi utrzymywał rozległe kontakty (m.in. pisywał do Jana Zamoyskiego, wyposażał Polaków w listy polecające na Węgry).

Po niespełna dwóch latach (miast czterech pierwotnie zamierzonych), około połowy roku 1591 Balassi powrócił na Węgry. Nowe próby uporządkowania spraw majątkowych spełzły na niczym, podjęty z rozmachem handel winem i końmi nie przyniósł spodziewanych korzyści. Toteż kiedy Habsburgowie rozpoczęli w roku 1593 tzw. długą, bo piętnastoletnią wojnę z Turcją, poeta natychmiast chwycił za oręż. Zdołał jeszcze wyróżnić się w czasie pierwszych uwieńczonych sukcesem starć z Turkami. Ciężko ranny jednakże w trakcie oblężenia Ostrzyhomia (węg. Esztergom), Bálint Balassi rozstał się ze światem 30 maja 1594 roku.

W liście, napisanym w Krakowie już 24 czerwca, wśród doniesień o bieżących zmaganiach z Turkami na Węgrzech można przeczytać: "Pana Bálinta Balassiego pod Strygonion (!) na szturmie zabito". Autorem tych słów jest László Bekes (czy raczej Władysław Bekiesz?), syn z pierwszego małżeństwa Kacpra, a więc pasierb Anny Szárkándy, dworzanin Zygmunta III Wazy i żołnierz zawołany, adresatem zaś - Krzysztof Radziwiłł zwany Piorunem, wojewoda wileński i hetman wielki litewski, połączony więzami licznymi z pisarzami, m.in. z Janem Kochanowskim. Trudno tutaj nie zwrócić uwagi na dwie rzeczy. Smutna wiadomość musiała szybko dotrzeć do Krakowa i prędko zostać przekazana na Litwę. Autor nie uważał za potrzebne wyjaśnić adresatowi, kim był poległy. A zatem nie wchodziły tu w grę same tylko ewentualne tradycje rodzinne i jakieś przygodne epizody ze wspólnej wojaczki. Balassi musiał być znany, a jego losy interesowały ludzi, przynajmniej na literackim dworze możnowładcy litewskiego...

Nieczęsto się zdarza, iż biografia poety lirycznego wytycza bieg jego pisarstwa tak dobitnie, iż stanowi nieodzowny klucz do twórczości. W przypadku Balassiego perypetie życiowe układają się w ciągi, z których poezje wyrastały i bez których trudno by je w pełni pojąć.

Balassi nie należał do poetów najpłodniejszych. Pozostawił wszystkiego nieco ponad setkę liryków dłuższych i krótszych, dających się ująć w trzy zespoły, ogarniające wiersze miłosne, żołnierskie i religijne.

Te odmiany tematyczne wyodrębniają się w jego dorobku wyraźnie, aczkolwiek nie tworzą bloków chronologicznie sukcesywnych.

Najwcześniejsze z zachowanych erotyków Balassiego pochodzą z lat 1575-576. Są to utwory przygodnie pisywane przeważnie do dam siedmiogrodzkich. Te pierwsze poezje, powiązane z kulturą literacką środowiska dworskiego w Siedmiogrodzie, mają znamiona modnej twórczości dwornej. Balassi ulegał podówczas konwencjom obiegowego petrarkizmu: z erotyków wyłania się wizja kochanka w okowach nieszczęśliwej miłości, którą znosi on - póki może "służyć" ukochanej, kiedy zaś zostanie odtrącony - czuje się skazany na życie pozbawione wartości, na beznadziejne wygnanie. Jednocześnie poeta sięgał do zasobów rodzimej liryki miłosnej (tzw. pieśni kwietne, z racji miejsca zajmowanego przez kwiaty we właściwej im symbolice). Korzystał też z tekstów śpiewanych rozmaitego pochodzenia: pieśni chorwackie, wołoskie, tureckie a zwłaszcza węgierskie, polska "Byś ty wiedziała" (Wiersz na diadem z pelikanem, który wysłał swej ukochanej), średniowieczna wagancka i niemiecka a zwłaszcza włoskie (siciliana, villanella, giannetta padovana). Melodie owe, sygnalizowane na czele utworów incipitami odpowiednich tekstów, pobudzały inwencję wersyfikacyjną. We wczesnych poezjach Balassiego splatały się zatem przeróżne tradycje. W rezultacie, te liryki miłosne bywają wprawdzie konwencjonalne w treściach, ale niejednym rozwiązaniem formalnym zapowiadają dojrzałe osiągnięcia poety.

Do erotyków najdawniejszych, liczących około ćwierć setki, Balassi zrazu przydał tylko skromną garstkę. Spośród nich wyróżnia się kilka utworów miłosnych skierowanych w roku 1578 do Anny Losonczy. Poeta, tym razem powodowany już nie przelotnymi miłostkami, lecz głębszym uczuciem, począł tutaj przełamywać wcześniejsze szablony: upraszczał obrazy i porównania, poskramiał alegoryzowanie, odświeżał metaforykę, ograniczał zdawkowe komplementy. Ważnym bodźcem do dalszej ewolucji miały się stać teraz, miast zasłyszanych poezyj i pieśni, nade wszystko lektury.

Dwa tomy oddziałały na twórczość Balassiego szczególnie mocno: popularyzujący melikę neapolitańską niemiecki śpiewnik nadwornego kompozytora wiedeńskiego, Jacoba Regnarta, Deutsche dreistimmige Lieder pach Art der Neapolitanen (Nürnberg 1576 i dalsze wydania uzupełniane) oraz zbiór wierszy Michela Tarcanioty Marulla (Michael Tarchaniota Marullus), Girolama Angeriana (Hieronimus Angerianus) i Jana Everaertsa (Janus Secundus Hagiensis) Poetae tres elegantissimi emendati et audi (Paris 1582). Od Regnarta przejmował Balassi pojedyńcze utwory i pomysły. Marullowi, Angerianowi i Everaertsowi natomiast zawdzięczał daleko więcej. U tych nowołacińskich elegików renesansowych zetknął się z liryką kunsztowną i wyrafinowaną, na ich wzorach doskonalił swoją sprawność warsztatową, szlifował i uszlachetniał własną technikę poetycką, od nich wreszcie czerpał pełne utwory i modele całości cyklicznych. Lektury te zaowocowały najpełniej w erotykach skierowanych do Anny Losonczy.

Kiedy po owdowieniu Anny ożyły nadzieje na pozyskanie jej dla małżeństwa, Balassi poświęcił ukochanej okazały cykl poetycki (1587 - 1588). Cykl ten, złożony bez mała z dwóch tuzinów wierszy, uchodzi obecnie za najznakomitsze dokonanie autora. Anna pojawia się w tych erotykach jako Julia, pod pseudonimem zapożyczonym od bohaterki cyklu miłosnego Everaertsa (np. Potkawszy Juliję, jako ją witał). Poeta niderlandzki - obok oczywiście Petrarki z arcystrofami do Laury i zapewne Propercjusza jako piewcy trudnego uczucia do rzymskiej Hostii - Cyntii, użyczył też bezpośredniego wzoru kompozycji cyklicznej (takie zbiory erotyków były rzadziej układane przez elegików w dobie Renesansu). Regnart i Marullo z kolei podsunęli pojedyncze utwory, Angeriano zaś - aż około dziesięciu (w paru przypadkach zostały też wykorzystane pieśni tureckie). Wszystko to razem sprawiło, że erotyki do Anny-Julii znacznie przerosły wcześniejsze miłosne wierszowanie okolicznościowe zwrócone do przygodnych sympatii dworskich w Siedmiogrodzie.

Poszczególne ogniwa cyklu mają swoje walory samoistne. Ale nabierają one podwójnych wymiarów, głębi, wartości prawdziwej, dopiero w obrębie całości cyklicznej, poddanej pewnemu rygorowi kompozycyjnemu. Z jednej strony bowiem utrwalają rzeczywisty epizod z życia poety, z drugiej zaś przenoszą dzieje uczucia do strefy irrealnej, mitycznej, oscylując wśród dwóch rzeczywistości. Wyrażają osobiste treści intymne, a zarazem - wobec niespełnienia nadziei na upragnione małżeństwo - wyobrażają beznadziejne poszukiwanie nieosiągalnego szczęścia.

Dwoistość zarysowuje się też na innej płaszczyźnie. Balassi - poza samym sobą i własnymi przeżyciami - przedstawiał "z natury" wizerunek ukochanej wieloraki, w różnych ujęciach, w tanecznym ruchu i w refleksyjnej zadumie, beztrosko uśmiechniętej i chmurnie poważnej, gniewnej i radosnej, zalotnej i powściągliwej, nieprzejednanej i łaskawej. Jednocześnie zaś wcale skwapliwie odsłaniał swoje oblicze jako poeta doctus chętnie uciekający się do uczonej imitacji, eksploatując znane i uznawane autorytety literackie, wyraźnie zabiegając o stosowny dobór środków poetyckich, o staranne cyzelowanie techniki pisarskiej. Zewnętrznym wyrazem dbałości o wyrafinowany kunszt jest wymyślna forma wersyfikacyjna, ostatecznie w cyklu ukształtowana, a z czasem opatrzona mianem "strofy Balassiego" [strofa dziewięciowersowa (niekiedy zaś sześcio- lub dwunastowersowa) złożona z trzech członów syntaktycznych trójwersowych (dwa sześciozgłoskowce i siedmiozgłoskowiec) o układzie rymów aab ccb ddb (eeb)].

Najokazalszą ze swoich kompozycji poetyckich Balassi nie zjednał Anny Losonczy. Ale poezji miłosnych nie zaniechał, później szukając w nich raczej konsolacji i zapomnienia. Jeszcze w roku 1589, niebawem przed wyprawą do Polski, zdołał napisać kilka erotyków. W jednym z nich, ułożonym do melodii polskiej pieśni "A pod liesem" (!), nawiązał do jakichś przygód z wiedeńskimi kurtyzanami, Zuzanną i Anną Marią (Bécsi Zsuzsánnáról s Anna-Máriáról szerzette). Inny, zasobny w koncepty i urozmaicony akrostychem, skierował do pewnej damy imieniem Sofi (Zsófi nevére). O trzech dalszych, bardzo różnych w zawartości i w formie, dają wyobrażenie tytuły łacińskie (Amatorum carmen de virgine Margareta; Colloqium octo viatorum et Deae Echo vocatae; Animum ingratítudine amatae moerentem ipsemet solatur). Uwagę przyciąga zwłaszcza utwór drugi, jako że reprezentuje misterne "echo" wierszowane, upowszechniające się w miarę dojrzewania Baroku.

Podczas ostatniego pobytu w Polsce Balassi pisywał dalej pojedyncze erotyki. W jednym z nich, króciutkim "wierszu łotrzykowskim" (niby naszej fraszce "wszetecznej", swawolnej), z powodu przelotnej niełaski poczynił wyrzut miejscowej kurtyzanie, Hannuszce Budowskionce (Budowszczance? Budowskiej? - Wiersz łotrzykowski o kurtyzanie Hannuszce Budowskionce). W innym nakreślił znakomity portrecik pięknej Zuzanny grającej na cytrze, przesycony płomiennym uczuciem, gęsty w nastroju zmysłowym, pulsujący żywym rytmem tanecznym (Wiersz, w którym opiewa polską dziewczynę z cytrą). W tych dwóch erotykach przetrwały może ślady jakichś przygód krakowskich. Natomiast domniemana miłość w Dębnie do Anny Szárkándy miała zainspirować znowu cały cykl poetycki, liczący tym razem dziewięć utworów.

Owa "Anna" występuje teraz pod imieniem Celii, przejętym od bohaterki cyklu miłosnego Girolama Angeriana (np. Jako Celia zażywa kąpieli a takoż o jej kształtach, wdziękach i urodzie). Przywołując ukochaną - jak w poprzednim cyklu - pod pseudonimem, Balassi swojemu ostatniemu wybuchowi głębszego uczucia nadał kształty poetyckie w niejednym odbiegające od wcześniejszych erotyków. Chętnie operował, dajmy na to, nagromadzeniami tożsamych środków stylistycznych. I tak, na przykład, pogrążoną w płaczu Celię ukazał poprzez porównania do słowika opłakującego stratę pisklęcia, do porannej rosy na rozkwitającej róży, do nadłamanej lilii pochylonej ku ziemi (Celia, kiedy się żali). Nie stronił od skojarzeń osobliwych, takich jak porównanie miłości nękanej rozterkami z ... młynem i z dzwonem (Wiersz, w którym opowiada o swej męce z przyczyny miłości do Celü i przyrównuje miłość to do młyna, to znów do dzwonu). Zdradzał skłonność do swoistego sensualizmu, objawiającego się we wrażliwości na kolory i blaski, dźwięki i zapachy. Wobec dawniej wyraźnie zarysowujących się konturów i intensywnych barw, teraz rozmazują się linie i nabierają przewagi tonacje pastelowe.

Erotyki do Celii, pozbawione już werbalnych odsyłaczy do melodyj, zostały ujęte w ramy tzw. "strofy Balassiego", dzięki czemu biegną rytmem żywszym i odznaczają się większą zwięzłością. Towarzyszy temu osłabienie napięcia uczuciowego i ograniczenie skali lirycznej. Niektóre z tych przeobrażeń zdają się już zwiastować późnorenesansowe przesilenie ku Barokowi. W każdym razie zaś cykl do Celii zapowiada rychły finał twórczości miłosnej poety węgierskiego.

Lirykę miłosną Balassiego wieńczy niewielka garstka pięciu epigramatów sześciowersowych pochodzących zapewne z roku 1593 i utrwalonych w autografie (m.in. Na dłoń pewnej pani z Siedmiogrodu, O zbogaceniu swego umysłu za przyczyną miłości, O Fulwii). W epilogu tym poeta zrekapitulował swoje erotyki, ujawniając to zresztą rozmyślnie: nawiązywał do ich zawartości, powtarzał dosłownie pewne koncepty, przywoływał Julię i Celię (przydał im teraz do towarzystwa jakąś Fulwię). Ale w uczuciach jest już bardzo powściągliwy, niemal bezosobowy i obiektywny, a w formie hołduje wyrafinowanej i wykwintnej zwięzłości, zgodnie zresztą z istotą epigramatu.

Liryce miłosnej przypada miejsce główne w poetyckim dorobku Balassiego: dominuje ona ilościowo, odzwierciedla ewolucję twórczości, skupia właściwości znamienne dla pozostałych jego wierszy, które zresztą były z nią na różne sposoby powiązane.

Poezje żołnierskie wyrosły z biografii Balassiego, z jego wojaczki w Siedmiogrodzie i w batoriańskiej Polsce, a nade wszystko z walk toczonych na przedpolach kresowej twierdzy w Egerze, z rzeczywistych doświadczeń i fascynacji a także z nie zrealizowanych planów, zawiedzionych ambicji. Wbrew oczekiwaniom jednak pozostało tych utworów niewiele.

Pierwszych śladów poetyckich owych doświadczeń i fascynacji można upatrywać we wczesnych erotykach tam, gdzie pisarz wcale nierzadko posługuje się niekonwencjonalnymi rekwizytami należącymi do świata rycerskiego. Później, w latach 1582-1583, żywioł rycerski przeniknął do tzw. pieśni wiosennych, do utworów przetwarzanych z obcych pierwowzorów. Balassi z własnej inicjatywy uzupełniał je o takie elementy sobie bliskie, nieobecne ani w opiewających wiosnę lirykach sięgających korzeniami waganckiego Średniowiecza, ani u autorów przyswajanych.

Dedykowany "pijącym wino" wiersz In laudem verni temporis poświęcił Balassi pochwale wiosny w jej różnych przejawach, wyczarowywanych przez odradzającą się naturę (Do winopijców). Do utworu, pobrzmiewającego echami kościelnych hymnów zielonoświątkowych, wprowadził jednak bohaterskich żołnierzy kresowych, których wiosna wprawia w radosne podniecenie. Liryk sąsiedni, Eiusdem generis, zaczerpnięty od Marulla a poświęcony w akrostychu jakiejś Susannie, też należy do pieśni wiosennych. Ale i tutaj poeta - przeniósłszy rzecz ze śródziemnomorskich opłotków podmiejskich do rodzimego pejzażu - zwrócił się do współtowarzyszy kresowych w apostrofie, w której niczym w pieśni biesiadnej nawołuje do odrzucenia smutków i trosk miłosnych, do korzystania z chwili i z radości, z uciech stołu i tańca. Inny utwór wreszcie zawdzięczał Balassi zapewne Regnartowi, podejmującemu z kolei temat bliski trubadurom (Wiersz, w którym wyraża radość, że uwolnił się od miłości). Znalazł tu okazję, by najpełniejszą wolność - po zrzuceniu okowów uczucia - osadzić wśród realiów żołnierskiego żywota kresowego.

Wszystko to stanowiło zaledwie przygrywkę do późniejszego o kilka lat wiersza In laudem confiniorum, opatrzonego podtytułem "pieśń żołnierska" (Pieśń żołnierska na chwałę rycerzy kresowych). Ten najsłynniejszy obecnie i uznawany za najdoskonalszy utwór Balassiego odpowiada rzeczywiście dawnej cantio militaria, podniesionej teraz do rangi poezji artystycznej. Poeta skomponował to arcydzieło latem roku 1589, na wyjezdnym do Polski, kiedy po zawodzie miłosnym i wobec - jak to odczuwał - wygnańczej tułaczki ożyło nostalgiczne wspomnienie żołnierki kresowej.

Maestria pisarska objawia się tu najpełniej w konstrukcji wiersza. Całość otwiera zwrotka w hymnicznym zachwycie ukazująca piękno żywota kresowego na tle wspaniałej przyrody, a zamyka strofa zawierająca pożegnalne błogosławieństwo. W zwrotce usytuowanej w samym środku jest określona postawa moralna rycerzy kresowych, ich "prawdziwy wzór rycerskości" krzewionej jedynie dla "sławy, honoru". Tę część centralną obudowują po trzy strofy, obrazujące z jednej strony przygotowania żołnierzy do walki, z drugiej zaś - samą bitwę i usłane ofiarami pobojowisko. Tym sposobem, w "pieśni żołnierskiej" zbiegły się harmonijnie elementy tak bliskie Renesansowi, jak kompozycja symetryczna i pojęcia kluczowe dla etyki humanistycznej. Ale poza takim pokładem "uczonym" wiersz kryje wiele liryzmu autentycznego u poety, który czuł się zmuszony do opuszczenia ojczyzny.

Balassi ostatecznie rozstawał się z krajem w utworze Valedicit patriae, amicis iisque omnibus quae habuit carissima (Pożegnanie ojczyzny). Trzon tego wiersza poświęcił znowu druhom i realiom kresowego żywota rycerskiego, nie omieszkując napomknąć przy tym o węgierskim przedmurzu chrześcijaństwa ("kraj węgierski" to "pawęż przed chrześcijany"). Przesycenie pieśni pożegnalnej tym właśnie żywiołem dobitnie uzmysławia znaczenie poezji żołnierskich w dorobku Balassiego.

I wreszcie poezje religijne, którym - jak się zdaje - nie przyznano dotąd pozycji należnej w spuściznie pozostawionej przez Balassiego. Poeta pisywał je przez całe swoje życie twórcze, gromadząc ich niespełna dwadzieścia. O bezsporną chronologię w tym przypadku szczególnie trudno, ale nie ma wątpliwości, że w miarę upływu czasu przypadało im miejsce coraz ważniejsze.

Zaczynał Balassi pod znakiem Psałterza Dawidowego. Psalmy - jak wielu poetom renesansowym - nie tylko były mu pomocne w wyrażaniu treści osobistych, lecz również służyły w poczynaniach imitacyjnych. Wstępny krok w tej dziedzinie uczynił zapewne podczas pierwszego pobytu w Polsce, przejmując od Jakuba Lubelczyka Psalm LXVII (Pieśń polska wedle słów i melodii "Błohosław (!) nas"). Później sporadycznie interesował się pojedynczymi psalmami. Aż w roku 1589 przejął z parafraz renesansowych garstkę psalmów. Kto wie, czy nie zdradził tym zamiaru ukoronowania swoich najznakomitszych osiągnięć lirycznych przyswojeniem całego Psałterza, może wzorem pisarzy tak wybitnych, jak Jan Kochanowski. W każdym razie od bliskiego poecie czarnoleskiemu George'a Buchanana zaczerpnął Psalm XXVII, od Théodora Bezy - Psalm CXLVIII i w pewnej mierze Psalm LIV, a od obu tych autorów i może od Jana z Czarnolasu - Psalm XLII. Będąc już na łożu śmierci przetworzył zaś na język węgierski za Bezą Psalm LI. Skądinąd wiadomo zresztą, że sam biblijny Dawid - poeta i żołnierz nie mogący znaleźć sobie miejsca, skłonny do zadumy i refleksyj - był dla Balassiego bardzo bliski: pod sztandarem z jego wizerunkiem miał wyruszyć w swój ostatni bój z Turkami...

Natchnienia psalmiczne nie opuszczały Balassiego w poezjach religijnych już własnej inwencji. Pisywał je w okolicznościach życiowych trudnych: w rozmowie z Bogiem wyjawiał swoje zwątpienia i niepokoje, szukał konsolacji i ukojenia, a czasami podejmował godny człowieka Renesansu dyskurs jak z partnerem równym sobie. Nie są to utwory tak wycyzelowane jak erotyki, starannie modelowane na doskonałych wzorach nowołacińskich. Nie dorównują tamtym popisom sprawności technicznej - niespokojne w rytmie, mogą sprawiać wrażenie mniej dojrzałych w formie. Chciałoby się jednak upatrywać w nich przejawów liryki osobistej najszczerszej, bo bardziej niezależnej od obcych pierwowzorów, nie okiełznanej przez nadmierne zabiegi warsztatowe.

Momentem ważnym dla poezji religijnych Balassiego stał się rok 1591. Wtedy to powstał utwór zanoszący modlitewne błaganie do Boga o pomoc i opiekę podczas wygnańczej wędrówki (Wiersz, w którym błaga Boga, by w tułaczce łaskawie opiekował się nim i zesłał nań nowe błogosławieństwa). Po Pieśni żołnierskiej i po Pożegnaniu ojczyzny był to inny wariant poetycki rozstawania się z krajem. Nieco wcześniej pojawił się motyw śmierci, która zawładnie późnymi lirykami religijnymi Balassiego. Zrazu, jeszcze na Węgrzech, poeta traktował ją jako ewentualnie alternatywne rozwiązanie swojej egzystencji, zagrożonej niebezpieczeństwami najstraszliwszymi. Później, już w Polsce, skazany na osamotnienie z dala od najbliższych i ojczyzny, pogodził się z myślą o śmierci, zabiegając u Boga o rozgrzeszenie i przebaczenie (np. "Racz już dać mi uciszenie..."). Uderzał teraz w tony przypominające upowszechnione w Europie potrydenckiej "rime spirituali", wyrosłe ze skojarzenia tradycji biblijno-psalmicznej z późnorenesansowym petrarkizmem, a u nas objawiające się w tymże samym czasie u Sebastiana Grabowieckiego w "rymach duchownych" (1590).

Poezje religijne Balassiego pozostają w związku z jego wierszami żołnierskimi a zwłaszcza z erotykami. Z tymi drugimi łączą je zbieżności bardzo wyraźne, i w przeobrażającej się technice poetyckiej, i nawet we frazeologii. Tak więc i one współtowarzyszyły biografii pisarza i współwyznaczały bieg jego twórczości.

Poza liryką Balassi uprawiał dramat, w którym dorobił się zasług pionierskich na Węgrzech. Obydwa przedsięwzięcia w tej dziedzinie pochodzą z kulminacyjnych dla jego działalności pisarskiej lat 1588 - 1589, i obydwa sprowadzają się do przyswojenia węgierszczyźnie pierwowzorów obcojęzycznych, pod naciskiem bodźców osobistych i literackich.

Najpierw zainteresował Balassiego utwór Cristofora Castellettiego Amarilli (1580). To dzieło duchownego rzymskiego, dziś zapomnianego, aczkolwiek ongiś dość znanego, reprezentuje dramat pasterski, akurat podówczas rozpoczynający karierę dzięki dwóm realizacjom modelowym (Aminta Torquata Tassa i Pastor fido Battisty Guariniego pochodzą z tychże samych lat). Balassi zatem nie cofnął się teraz - jak w przypadku erotyków - do dawniejszych poetów nowołacińskich, lecz sięgnął do swojego rówieśnika po utwór dopiero co wydany, współinicjujący w języku włoskim gatunek szybko wchodzący w modę.

Rzecz w dziełku Castellettiego toczy się wokół odnalezienia się dwojga od dawna rozdzielonych kochanków, a perypetie wynikają stąd, że nie rozpoznają się oni. Historia ta, typowa zresztą dla dramatu pasterskiego, mogła zdradzać pewne analogie z miłością Balassiego do Anny Losonczy. I rzeczywiście, kiedy zawiodła próba zjednania ukochanej cyklem erotyków, poeta węgierski usiłował wykorzystać w tymże samym celu utwór włoski, wyposażając go w przejrzyste aluzje do własnego uczucia. Przy tym wszakże Balassi zdawał sobie również sprawę, że postępuje szlakiem w swojej literaturze nie przetartym: w dedykacji twierdzi wręcz, iż zamierza przeszczepić na Węgry "nową formę" (to znaczy tę odmianę renesansowej dramaturgii, którą reprezentował dramat pasterski).

Wiersz włoski przyswoił Balassi - wyjąwszy kilka fragmentów wierszowanych - prozą, różnicowaną zależnie od bohaterów. W toku obróbki translatorskiej przetwarzał utwór obcy, dostosowując go do własnej sytuacji życiowej, upraszczając skomplikowaną intrygę, ograniczając antyczny sztafaż idylliczny, niwelując nalot barokowy. Miał więc nieco prawa, by nazwać swój przekład w tytule "piękną komedią węgierską" (Szép magyar komédia). Jej pełny tekst zachował się tylko w rękopisie, z wersji zaś wydrukowanej około roku 1615 pozostał zaledwie kilkukartkowy urywek.

Natomiast nie przetrwał tekst drugiego z dramatów Balassiego, może zresztą nie dokończonego. W każdym razie poeta sięgnął po tragedię łacińską George'a Buchanana Jephtes sive votum (1578). Utwór ten, w którym epizod z dziejów wodza starotestamentowego daje się sprowadzić do kwestii wyboru między sprawą prywatną a poświęceniem dla dobra powszechnego, należał do częściej podówczas tłumaczonych i naśladowanych (wersja polska, pióra Jana Zawickiego, ukazała się w roku 1587). I tym razem na wybór Balassiego złożyły się zapewne motywy osobiste i literackie. Po bezowocnych próbach zdobycia Anny erotykami i "piękną komedią", w swoim drugim dramacie poeta szukał możliwości wyrażenia kapitulacji wobec beznadziejności swojego położenia. Jednocześnie zaś dzieło Buchanana zwracało uwagę śmiałym połączeniem tematyki biblijnej z formami tragedii antycznej, co miało znamiona modnej aktualności lansowanej akurat w dramaturgu europejskiej.

Prozie powierzył Balassi przekłady nie tylko z Castellettiego (i zapewne też z Buchanana), lecz także dwóch innych dzieł, w nią zresztą pierwotnie ujętych. Jedno z nich otwiera jego twórczość, drugie zaś ją zamyka, a obydwa mają zdecydowane oblicza konfesyjne.

Pierwsze reprezentuje piśmiennictwo reformacyjne. Mamy tu na myśli napomknięte już medytacje Michaela Bocka Würtzgürtlein für die kranken Seelen (1562), ogłoszone w Krakowie jako Beteg lelkeknek való füves kertecske, czyli "ogródek ziołowy dla schorowanych dusz". To młodzieńcze tłumaczenie, poczęte "ku pocieszeniu rodziców w ich niedolach uchodźczych", wyszło poza prywatny krąg rodzinny, osiągając rychło, jeszcze w ciągu XVI wieku, przynajmniej cztery wydania na Węgrzech.

Inaczej potoczyły się losy drugiego przekładu, już katolickiego, i to apologetycznego czy nawet walczącego w swojej tendencji. Balassi, mianowicie, niebawem przed śmiercią podjął pracę nad pismem Edmunda Campiona (Campianus) Rationes decem (1581), znanym zresztą w Polsce aż z dwóch jednoczesnych przekładów, autorstwa Piotra Skargi i Kaspra Wilkowskiego (też świeżego konwertyty), wydanych w roku 1584. Jezuita angielski z niebywałą pasją polemiczną atakował tam adwersarzy anglikańskich. Czy ów gwałtowny ton skłonił pisarza, niepohamowanego w życiu, a w twórczości toczącego bezustanne batalie, do zainteresowania się tą rozprawą? Czy może tłumacz poszukiwał w ten sposób zadośćuczynienia za "błędy" swojej protestanckiej przeszłości? Jakkolwiek było, rękopis Balassiego trafił do rąk jego spowiednika na łożu śmierci, a ów jezuita dopełnił przekład i opublikował go w Wiedniu (1607).

Nie jako prozaik wszakże (choć wydawany drukiem), lecz jako poeta (choć w druku długo w całości nie udostępniany) zaskarbił sobie Balassi pozycję w literaturze węgierskiej. Jako ten, który podniósł rodzime pieśni śpiewane przy wtórze instrumentów do rangi liryki o znakomitych koneksjach europejskich, stał się pionierem nowożytnej poezji na Węgrzech. Już w XVII stuleciu cieszył się autorytetem niezwykłym, oddziałując przemożnie tak na najprzedniejszych poetów, jak na przygodnych wierszopisów, wywołując echa nawet w twórczości ludowej. A znaczenie to ugruntowywało się i utrwalało później, w miarę jak poezje Balassiego - krążące zrazu w kopiach rękopiśmiennych - ukazywały się drukiem.

Przed połową XVII wieku zostały wytłoczone tylko wiersze religijne, i one to przez dwa stulecia bywały nierzadko wznawiane. Erotyki z pełnego zespołu rękopiśmiennego odsłonięto w roku 1879, a tekst całkowity "pięknej komedii węgierskiej" - dopiero w roku 1959. Toteż trudno się dziwić, że dwutomowa edycja krytyczna (ale niekompletna) pochodzi z lat 1951 -1955. Trudno się też dziwić, że ruchliwe życie poety i jego twórczość rozproszona wymagają dalszych studiów biograficznych i bibliograficznych, filologicznych, komparatystycznych i interpretacyjnych, nowych przedsięwzięć edytorskich.

Studiów potrzebują też przeróżne relacje Balassiego z Polską i z naszą literaturą, w dotychczasowych badaniach zaledwie muśnięte. A przecież relacje te - jak zapowiadają niektóre z przywołanych tu faktów - układają się w zespół zasobny i wcale istotny, ze względu na samego Balassiego i zainteresowania dzisiejszego komparatysty, stosunki polsko-węgierskie w drugiej połowie XVI wieku i rolę ówczesnej Polski w Europie środkowo-wschodniej.

Trzy pobyty Balassiego w Polsce nie były krótkie i przelotne, toteż nie mogły minąć bez śladu. Tym bardziej, że Polska stanowiła właściwie jedyny kraj obcy, który poeta węgierski miał okazję lepiej poznać z autopsji. I to Polska akurat w dobie osiągnięć szczególnych w dziedzinach kultury i literatury.

Balassi bawił nad Wisłą w trzech różnych fazach "złotego" Renesansu, pod koniec panowania Zygmunta Augusta, u progu rządów Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy. Przebywał w rozmaitych ośrodkach, od Małopolski ze stołecznym Krakowem i z mniejszymi dworami prowincjonalnymi aż po północ z Gdańskiem i z Braniewem. Obracał się w bardzo różnych środowiskach, żołnierskich, miejskich i dworskich, protestanckich i katolickich. Utrzymywał stosunki z miejscową elitą polską i węgierską. Kto wie, czy szczególnie brzemienny w następstwa nie był późny pobyt w Braniewie: świeży konwertyta zbliżył się tam do jezuitów, którzy odtąd mieli gorliwie zaopiekować się nim aż do chwili śmierci, a jego dorobkiem pisarskim - także później. Kontaktom musiała sprzyjać znajomość polskiego, umiejętność posługiwania się językiem potocznym w sytuacjach codziennych, możliwość rozumienia i docenienia tekstów, nawet poetyckich. Wszystko to razem sprawiło, że osobistym związkom z Polską zawdzięczał Balassi nie tylko doświadczenia żołnierskie, przygody miłosne i towarzyskie rozrywki, lecz także bodźce literackie i światopoglądowe dla swojej twórczości.

Następstwa literackie biograficznych koneksji Balassiego z Polską układają się dość wyraźnie w kilka kompleksów.

Pierwszy z nich stanowią teksty zapewne w Polsce napisane, a więc: przekład medytacji konsolacyjnych Michaela Bocka, parafraza Psalmu LXVII zaczerpnięta z wersji Jakuba Lubelczyka, cykl liryków miłosnych do Celii, erotyki do "polskiej dziewczyny z cytrą" i do "kurtyzany Hannuszki Budowskionki", garstka późnych wierszy religijnych, a może i początek tłumaczenia pisma polemicznego Edmunda Campiona. Bilans ten - na tle całego dorobku Balassiego - przedstawia się wcale obficie.

Drugi kompleks tworzą inspiracje poezji polskiej u Balassiego. Pewny jest chwilowo epizod z Jakubem Lubelczykiem. Podejrzenia zaś nasuwają się w związku m.in. z Janem Kochanowskim i z Setnikiem rymów duchownych Sebastiana Grabowieckiego. Przy czym trudno nie skojarzyć ewentualnego zamysłu przyswojenia przez poetę węgierskiego całego Psałterza Dawidowego z arcywzorem czarnoleskim.

Na trzeci kompleks składają się inspiracje polskich melodii u Balassiego. Czterokrotnie sygnalizował on taką zależność, pomieszczając na czele swoich utworów incipity odpowiednich pieśni polskich, nie zawsze zresztą zachowane w postaci najpoprawniejszej ("Błohosław nas", "A pod liesem" i po dwakroć "Byś ty wiedziała"). Melodie te musiały zaważyć przynajmniej na rytmice utworów węgierskich. Dodajmy tu jeszcze, że w dukcie rytmicznym wiersza opiewającego "polską dziewczynę z cytrą" niekiedy dosłuchiwano się pogłosów tańca polskiego...

Czwarty kompleks wreszcie, nie mniej ciekawy niż poprzednie, stanowi pośrednictwo, jakie Polska sprawowała dla Balassiego wobec innych literatur, wobec tekstów biblijnych (Lubelczyk, ewentualnie Kochanowski), wobec piśmiennictwa niemieckiego (Bock?) i może angielskiego (Campion?), nade wszystko zaś wobec Włoch. Pisarzowi, który raczej nie był we Włoszech, a zdradzał dobrą znajomość tamtejszej literatury i kultury, Polska drugiej połowy XVI wieku ze swoim italianizmem musiała w niejednym służyć mediacyjną pomocą (wiadomo na przykład, że w jezuickim Braniewie poeta węgierski zetknął się z ... Machiavellim i z pismami przeciw niemu wymierzonymi, i że coś z tego wysłał do ojczyzny).

Należy, oczywiście, wyjść poza krąg odsłoniętych już i domniemywanych oddziaływań jednokierunkowych. Niewykluczone, że i i Balassi miał z kolei jakiś udział w kształtowaniu się liryki polskiej, choćby w formowaniu się naszej poezji kresowej, inicjowanej przez bywałego na Węgrzech Adama Czahrowskiego.

Do tego trzeba dodać analogie łączące Balassiego z pisarzami polskimi. Tych równieśników i współtowarzyszy po piórze na Węgrzech i w Polsce, niezależnie od wszelkich mniej czy bardziej możliwych powiązań bezpośrednich, w drugiej połowie XVI wieku zbliżały wyraźne podobieństwa. Dość tutaj przywołać chociażby Mikołaja Sępa Szarzyńskiego i Jana Smolika...

Związki biograficzne oraz zależności i analogie pisarskie, zespalające Balassiego z Polską, a także pewne właściwości autonomiczne jego poezji każą się zastanowić, czy nie byłoby uzasadnione pasowanie autora węgierskiego na poetę środkowoeuropejskiego. Gdyby na to przystać, mielibyśmy w osobie Balassiego jednego z pierwszych wybitnych przedstawicieli poetyckich wspólnoty kulturowej nam najbliższej, a może poniekąd i wczesnego pioniera pewnych tendencji zarysowujących się w dzisiejszej współczesności...

Poezje Balassiego były dotąd w Polsce znane słabo, w niewielkiej zaledwie garstce przekładów rozproszonych. Tłumaczyli je między innymi Antoni Lange, Stanisław Jerzy Lec, Witold Dąbrowski. Obecny zbiór zatem, ogarniający znaczną część poetyckiego dorobku Balassiego, jest u nas przedsięwzięciem pionierskim.

Wyboru poezyj dokonali i zaproponowali ich układ Teresa Worowska i Jerzy Litwiniuk. Oni też podjęli się trudu przekładowego. Było to zadanie niełatwe, gdyż wymagało wgryzienia się w teksty starowęgierskie i wypracowania konwencji translatorskiej służącej jak najowocniejszemu przeszczepieniu ich na grunt polski. Tym nowym przekładom, przygotowanym specjalnie dla niniejszej publikacji, towarzyszy kilka dawniejszych, pióra wspomnianych trzech tłumaczy. Porównanie jakże odmiennych warsztatów translatorskich pozostawiamy czytelnikom...

Obecnym tomem spłacamy jeden z polskich długów wobec literackiej klasyki węgierskiej. Chciałoby się wyrazić nadzieję, że wybór ten otworzy u nas nową fazę w czytelnictwie najznakomitszego liryka starowęgierskiego i w studiach nad jego dorobkiem, zwłaszcza w relacjach z Polską.

Pierwszy w języku polskim tom poezyj Bálinta Balassiego ukazuje się w czterechsetną rocznicę śmierci pisarza. Rocznica ta jest solennie obchodzona na Węgrzech, a także poza ich granicami. Niechże tom nasz zostanie przyjęty jako wkład do uroczystości jubileuszowych.

Jan Ślaski

 


Wydano dzięki subwencji Ministerstwa Kultury i Szkolnictwa Republiki Węgierskiej oraz Węgierskiego Instytutu Kultury w Warszawie
Burchard Edition,1994 01-653 Warszawa, ul. Podleśna 15 tel. 33-83-24
ISBN 83-9000398-8-5
Nakład 1000 egz. Copyright © by Burchard Edition, Warszawa
Opracowanie redakcyjne: Ruth Berdyczewska ,
Projekt okładki: Piotr Kwasieborski
Na okładce: portret Bálinta Balassiego, Muzeum Chrześcijańskie w Esztergom, fot. Attila Mudrak
Skład komputerowy: ALESZ Ltd, Warszawa
Druk i oprawa: KODRUK



1-10 I 11-20 I 21-30 I 31-40 I 41-51 I 52-60 I 61-66
POSŁOWIE I SPIS RZECZY
<<< I